Joni Mitchell (a właściwie Roberta Joan Mitchell z d
Anderson) to kanadyjska pieśniarka, gitarzystka i autorka tekstów. Dość
powszechnie uważana jest za jedną z najważniejszych postaci muzyki folk
rockowej. Jednak w swoim repertuarze miała też utwory popowe i jazzowe. Obecnie
ma już 75 lat a z wiekiem jej aktywność nagraniowa i koncertowa znacznie osłabła
(ostatnią płytę studyjną „Shine” wydała w 2007 r.).
Oczywiście nie sposób opisać w paru słowach całej jej
twórczości i kariery, ale na pewno można wskazać na jej najważniejszy okres. A
ten przypadł na lata pomiędzy końcem lat 60., kiedy zadebiutowała, a końcem lat
70. XX w. To właśnie w tym okresie, a zwłaszcza w ciągu pierwszej połowy tej
drugiej dekady nagrała wszystkie swej najlepsze i najbardziej cenione przez
krytykę i fanów płyty.
Do jej największych osiągnięć zalicza się albumy: „Clouds”
(1969), „Ladies of the Canyon” (1970), „Blue” (1971), „Court and Spark” (1974),
„The Hissing of Summer Lawns” (1975) i „Hejira” (1976). Im bliżej końca lat 70.
tym jej albumy miały niższy poziom artystyczny i ten stan trwał przez całe lata
80. Do ponownej formy artystka wróciła w latach 90. ale nagrane wówczas albumy
nie cieszyły się już tak kultowym uznaniem jak jej płyty z okresu debiutu.
Z pewnością głównym motywem do napisania przypominanego tutaj
artykułu prezentującego sylwetkę Joni Mitchell były sukcesy jej albumów z
pierwszej płowy lat 70, a
zwłaszcza płyty „Hejira” wydanej w 1976 r. Jego autor, Artur Śliwiński
skoncentrował się jednak nie tyle na prezentacji całości jej twórczości, co na
analizie jej tekstów.
Przedstawił jej utwory jako tzw. twórczość zaangażowaną, co
było szczególnie mile widziane przez komunistycznych propagandystów tamtej
epoki. Odpowiadało to bowiem ich wizji przedstawiania utworów rockowych czy
folkowych jako pieśni protestu przeciwko zastanemu systemowi społeczno-politycznemu,
czyli innymi słowy przeciwko kapitalizmowi.
Nie przypadkowo więc we wszystkich krajach dawnego Bloku
Wschodniego promowano takich artystów zachodnich, którzy byli reprezentantami
wszelkiej maści uciśnionych np. Amerykanina Dana Reeda (1938-1986) zwanego
„Czerwonym Elvisem”.
Faktycznie podjęcie tego tematu mogło być zresztą sprytnym
unikiem tego dziennikarza, dzięki któremu w ogóle pozwolono mu na opublikowanie
tego tekstu. Wszak pokazywał on znaczącą artystkę świata zachodniego walczącą
ze złem tego świata ze swojego, a nie socjalistycznego punktu widzenia.
Ja osobiście nigdy nie przepadałem za Joni Mitchell, bo
angielski nie jest moim macierzystym jeżykiem i nigdy tak do końca nie
rozumiałem jej zaangażowanych tekstów (i nie chodzi o to że nie mogę ich
przeczytać czy zrozumieć, ale o to, że często nie rozumiem ich szerszego
kontekstu). Jednak nigdy nie lubiłem jej zbytnio z powodu jej piskliwego głosu
działającego mi na nerwy. Ale oczywiście doceniam jej wkład w rozwój folk rocka
itp. a nawet mam dwie jej płyty na CD.
Gdy po raz pierwszy czytałem ten artykuł na początku lat 80.
z pożyczonego oprawnego rocznika „Jazz” to nie miałem pojęcia kim jest Joni
Mitchell.