Artykuł Jerzego Rzewuskiego prezentuje brytyjską scenę muzyczną pod koniec 1978 r. Na podstawie doświadczeń własnych oraz analizy magazynu "Melody Maker" (a przypuszczalnie i innych brytyjskich periodyków muzycznych z tamtej epoki) Autor informuje polskiego Czytelnika o tym, że wbrew rewolucji punkowej na brytyjskim rynku muzycznym koegzystują obok siebie na równych prawach dawne dinozaury rocka w rodzaju Pink Floyd, Yes, czy Jethro Tull z punkowcami, np. The Stranglers, artystami raggae np. Bob Marley i The Wailers, muzyką pop np. Abba, nową falą, np. Elvis Costello, a nawet disco np. Bee Gees.
Większość artykułu poświęcona jest jednak analizie powodów jakie doprowadziły do eksplozji muzyki punk w Wielkiej Brytanii. Dla Autora, tak jak dla wielu innych analityków ówczesnej sceny muzycznej, punk był powrotem do korzeni muzyki rockowej zatraconych w wydumanej muzyce nurtu tzw. symfonicznego rocka tworzonej wykonawców w rodzaju Emerson Lake & Palmer, Pink Floyd, czy Yes. Wszystkich ich nazywano pogardliwie dinozaurami rocka. Ich cechą wspólną było oderwanie od problemów dnia codziennego, wydumane długie solówki i wszystko to, co nie było klasycznym rock and rollem wymyślonym w latach 50. w USA.
Gdy czytałem ten tekst w młodości, to nie licząc kilka najbardziej znanych zespołów, np. Pink Floyd, to praktycznie nie znałem ani jednego, poza może Sex Pistols, z wymienionych w tym artykule nowych wykonawców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz