wtorek, 20 listopada 2018

Howlin’ Wolf (1910-1976) – nekrolog w „Jazz RiP” z III 1976 r.


Jednym z pierwszych tekstów o bluesmanach jaki przeczytałem w polskiej prasie, był nekrolog Howlin’a Wolfa (Skowyczący Wilk) opublikowany w "Jazz. Rytm i Piosenka" w numerze z marca 1976 r. Jak widać, od śmierci tego bluesmana i publikacji tego nekrologu minęło już ponad 40 lat - to kawał czasu.

Wówczas umierali weterani bluesa i jazzu, a ich śmierć była czymś naturalnym - bo przecież byli starzy.  Jak każdemu młodemu wydawało mi się, że także wiecznie będę młody, podobnie jako moi młodzi muzyczni idole. Obecnie nie ma praktycznie tygodnia, bym nie przeczytał, że zmarł taki, a to inny znany, lub mniej znany, muzyk rockowy, bluesowy czy jazzowy. Dla Śmierci nie ma taryfy ulgowej - zabiera krwawe żniwo kiedy chce. Zasługi i bogactwo nic tutaj nie znaczą.

Tak naprawdę Howlin' Wolf nazywał się Chester Arthur Burnett, był jednym z głównych przedstawicieli chicagowskiego bluesa, a uroczy pseudonim uzyskał dzięki sposobowi śpiewania przywodzącym na myśl zawodzenie wilka.

Aby nie zepsuć tego artykuliku opublikowałem go wraz z całą stroną na której znalazł się także nekrolog amerykańskiego śpiewaka Paula Robesona (1898-1976) a także rubryka „Kącik Jazz-filatelisty” redagowany przez Pawła Wohla. Od dziesięcioleci nie zbieram znaczków, ale w wówczas, gdy czytałem ten tekst po raz pierwszy, byłem zapalonym młodym filatelistą.

Obecnie o Howlinie Wolfie najłatwiej poczytać w Internecie, choćby na Wikipedii, ale w czasach mojej młodości takie coś było po prostu niewyobrażalne. Nie do pomyślenia dla zwykłego człowieka było także wiele innych rzeczy jakie od zarania gatunku dotyczyły bluesa, a więc wpływ segregacji rasowej na ten gatunek muzyki, bardzo częsta niemożliwość ustalenia pewnych życia, a zwłaszcza urodzin wielu muzyków, nikłe wiadomości o ich życiu i dorobku, a także praktyczna niemożliwość – dla przeciętnego melomana – posłuchania tej muzyki, z powodu dość nikłych i trudno dostępnych nakładów płyt.

W czasach młodości mogłem jedynie pomarzyć o zapoznaniu się z muzyką Howlina Wolfa. To były nagrania bardzo niekomercyjne stąd rzadko prezentowano je w Polskim Radio, a albumów z jego muzyką  nie miał nie tylko nikt mi znany, ale myślę, że także mało kto w ówczesnej Polsce.

Osobnym problem było samo ustalenie dokładnej dyskografii, gdyż najczęściej bluesmani wydawali swe płyty w postaci singli dla wytwórni specjalizujących się w muzyce rasowej (czyli tylko dla czarnych). Rzadko kiedy wydawali swe płyty w postaci albumów długogrających stąd po latach, dla poznania ich twórczości, ważniejsze stawały się wydawane po latach płyty składankowe gromadzące nagrania z sesji w jakich uczestniczyli dani wykonawcy.

W wypadku Howlina Wolfa takim najlepszym zestawem składankowym grupującym wszystko co najistotniejsze w jego dorobku artystycznym była trzypłytowa składanka „The Chess Box” wydana przez wytwórnię Chess w 1991 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz