niedziela, 4 listopada 2018

Nazareth / Genesis – wyjście z cienia – magazyn „Jazz. Rytm i Piosenka” VII-VIII 1976

Jeżeli miałbym wskazać jakie artykuły o muzyce zrobiły na mnie największe wrażenie w młodości, gdy dopiero zaczynałem interesować się muzyką, to powiedziałbym, że właśnie te dwa. Opublikowano je „Jazz. Rytym i Piosenka” czyli ówczesnej wersji Magazynu Muzycznego Jazz. W połowie lat 70. w PRL było to jedne wówczas pismo poświęconym muzyce popularnej (nie licząc hermetycznego „Jazz Forum”).

Oczywiście w 1976 r. nie mogłem go przeczytać, bo nie interesowałem się muzyką, a nawet gdybym chciał, to w tej odległej od świata wsi nad czeską granicą w jakiej mieszkałem, jej kupno było czymś całkowicie nierealnym. Zapoznałem się z nią dopiero w jesienią 1981 r., kiedy mój kuzyn Franciszek K. przyniósł mi wypożyczony od swego kolegi ze szkoły średniej w Bielsku Białej oprawny rocznik tej gazety z 1976 r.

Byłem pod ogromnym wrażeniem znajdującej się w niej wiedzy i słowo w słowo przepisałem te dwa artykuły do swojego brulionu B5, w którym zapisywałem swe notatki o muzyce. Postanowiłem sobie też, że także będę kupował gazety fachowe o muzyce oraz że kiedyś kupię sobie (czy raczej odkupię) taki oprawny rocznik magazynu "Jazz". I faktycznie to zrobiłem, ale dopiero wiele lat później i to z niego pochodzą te skany.

Zafascynowany nagraniem „Telegram” grupy Nazareth, które już dobrze w tym czasie znałem, wyobrażałem sobie jak wspaniale muszą brzmieć także inne nagrania tego zespołu. Wtedy nie byłem świadom, że hard rockowy „Telegram”, zresztą z bardzo zepsutą banałem muzyczną końcówką utworu, był raczej nietypowym niż typowym nagraniem tej szkockiej grupy. Ale wówczas tego nie wiedziałem, a nie miałem żadnej możliwości aby zapoznać się z innymi nagraniami tego zespołu. Gdy wreszcie to nastąpiło byłem nimi bardzo rozczarowany.

Z kolei gdy pierwszy raz usłyszałem zespół Genesis w Polskim Radio, to miałem wrażenie, że brzmi on jakoś tak głucho, monotonnie, nudno, a wokalista śpiewa bardzo nosowo. Potem zauważyłem, że podobne odczucia mieli także inni ludzie, zwłaszcza tacy, którzy tylko bardzo pobieżnie interesowali się muzyką. W każdym razie musiało minąć trochę czasu zanim przekonałem się do tej grupy, a gdy to nastąpiło, to okazało się że nie mogę sobie nagrać jego płyt, bo aż tak często nie prezentowano ich w radio, a jego oryginalnych albumów na winylu nie miał nikt mi znany.

O tym, że w połowie lat 70. w grupie tej miała miejsce istotna zmiana na stanowisku wokalisty, którym w miejsce Petera Gabriela został Phil Collins dowiedziałem się już w jednej z audycji prowadzonych przez Piotra Kaczkowskiego, który był wielkim fanem tego zespołu. Jednak w pełni  zrozumiałem istotę tych przemian dopiero gdy przeczytałem o nich we wspomnianym tutaj artykule.

Dzięki niemu zrozumiałem też czemu Genesis dzięki albumowi „A Trick Of The Tail” (w 1976 r. nowemu) wyszli z cienia. Niestety, aby go posłuchać musiałem poczekać parę lat, gdyż jakoś nie mogłem na niego trafić w Polskim Radio. A gdy go wreszcie kupiłem na bazarze w Katowicach to… byłem bardzo rozczarowany, ale nie muzyką, tylko samą płytą. Ale to temat na osobną opowieść.

Artykuł o Nazareth przygotował młody wówczas Roman Rogowiecki, obecnie jeden z najbardziej znanych polskich dziennikarzy muzycznych. A artykuł o Genesis napisał K. Piekutowski, stały ówczesny redaktor muzyczny pisma „Jazz”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz