sobota, 24 grudnia 2022

Soft Machine – magazyn „Jazz. Rytm i Piosenka” III 1972 r.

 

Brytyjski zespół Soft Machine w swej pierwotnej postaci był grupą grającą rock progresywny w stylu szkoły Canterbury, której był jednym z głównych twórców. W tym jego składzie czołową rolę odgrywali dwaj muzycy: australijski gitarzysta autor tekstów i kompozytor Daevid Allen oraz brytyjski gitarzysta, autor tekstów i kompozytor Kevin Ayers, których uzupełniał brytyjski perkusista, choć także i multiinstrumentalista a także wokalista i kompozytor Robert Wyatt. Po przymusowym odejściu z grupy Daevida Allena, którzy nie otrzymał zgody na wjazd do Wielkiej Brytanii po koncertach zespołu w Europie jego miejsce pozostało nieobsadzone, a w zamian za to w skład grupy wszedł nowy muzyk, brytyjski organista i kompozytor Mike Ratlege oraz dorywczo basista Hugh Hopper. W takim składzie grupa nagrała swą pierwszą płytę ”The Soft Machine” (wydaną w grudniu 1968 r.). Jednak już na drugiej pt.: „Volume Two” (wydanej w kwietniu 1969 r.) skład został ograniczony do tria tworzonego przez Wyatta, Ratlege’a i Hoppera. Oba te albumy łączyły w sobie brzmienia psychodeliczne, jazz rockowe, dadaistyczne teksty, co w połączeniu dało jedną z wczesnych wersji progresywnego rocka.

Jednak to dopiero kolejny album lakonicznie nazwany „Third” wydany na początku czerwca 1970 r. uczynił z grupy prawdziwą mega gwiazdę niezależnej sceny rockowej i jazz-rockowej. Grupa nagrała go w nowym składzie Mike Ratlege (organy elektryczne, pianino), Hugh Hopper (gitara basowa), Elton Dean (saksofon altowy) i Robert Wyatt (perkusja, śpiew, organy, pianino). W nagraniach wspomogło ją kilku muzyków sesyjnych. Na albumie tym znalazły się tylko cztery rozbudowane kompozycje, w tym aż dwie skomponowane przez Mike’a Raledge’as, i po jednej skomponowanej przez Hoppera i Wyatta. Tylko ta skomponowana przez Wyatta zawierała partie wokalne i była ostatnim powiewem brzmienia dawnego Soft Machine jako zespołu psychodelicznego czy wczesno progresywnego, a pozostałe trzy kompozycje były przykładem zdefiniowanej przez zespół własnej wersji jazz-rocka, całkowicie niezależnej od tego, co w Stanach wymyślił zespół Milesa Davisa i inni tamtejsi twórcy tego gatunku. Wydany pod koniec lutego 1971 r. album „Fourth” był rozwinięciem stylu zaproponowanego przez grupę na poprzednim albumie przy czym kompozycyjnie zdominował go Hooper i Ratlege. Płyta ta także była wielkim osiągnieciem artystycznym grupy, ale też pierwszą z płyt, która nie była już tak oryginalna i nowatorska jak poprzednie albumy. Z biegiem czasu zespół przekształcił się jedynie w jeszcze jedną grupę jazz-rockową, wciąż grającą muzykę na najwyższym poziomie, ale już jedynie bliską kanonów typowego jazz rocka.

Powyższy artykuł opisuje dzieje grupy w okresie po wydaniu albumów „Third” i „Fourth”, stąd recenzent, jeden z czołowych dziennikarzy jazzowych w Polsce tego okresu, zachwyca się głównie jej dwoma ostatnimi albumami.

2 komentarze:

  1. Damianie, chapeau bas! Nie tylko za ten blog, ale także inne, które prowadzisz. Artykuł o Soft Machine to kolejna rzadka perełka z polskiej prasy. O tym zespole pisano u nas baaardzo rzadko. W„Tylko rocku” w ciągu kilkunastu lat istnienia nie było żadnego tekstu. Jego mutacji, czyli „Teraz rocka” już nie śledziłem, ale znając jego profil muzyczny oraz specyficzną monotematyczność, podejrzewam, że nic się w tej materii nie zmieniło. W czasach PRL-u kanterberyjski band trudno było również usłyszeć w audycjach radiowych. W latach 80. pamiętam tylko jedna audycję - piątkowe „Zapraszamy do Trójki” z 1988 roku, kiedy to Przemysław Mroczek i Grzegorz Brzozowicz zaprezentowali „Volume Two”. Nagrałem sobie wtedy ten album na kasetę magnetofonową. Do czasu zakupu płyt kompaktowych musiało mi to wystarczyć, bo nic innego w radiu nie słyszałem. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Aleksandrze,
    dzięki za miłe słowa o moim blogu. Niekiedy mam wrażenie, że mało kto te moje blogi czyta, zwłaszcza w Polsce. Nie zawsze udaje mi się je regularnie prowadzić z powodu natłoku w pracy, a także dużych problemów zdrowotnych.
    W moim wypadku pierwszy raz o zespole Soft Machine jedynie przeczytałem w książce J. E. Berendta "Od raga do rocka". Może wcześniej nawet słyszałem nagrania tego zespołu w PR, ale raczej były to jakieś przypadkowe nagrania lub prezentacje bez kontekstu. Faktycznie zapoznałem się z dorobkiem tego zespołu dopiero gdy zacząłem kupować płyty CD - na szczęście było to już 30 lat temu.
    Przy okazji także gratuluję Panu tekstów w magazynie "Lizard", w mojej ocenie - najlepszej gazecie muzycznej na polskim rynku czasopism muzycznych.
    Z pozdrowieniem
    Damian Recław

    OdpowiedzUsuń